Najnowsze wpisy, strona 3


Jedyny taki mezczyzna ...
Autor: malenaaa
21 lutego 2007, 01:00
 usmiech jedyny taki ... tylko z mysla o nim....

 

Dzisiaj bylo zle naprawde zle ... Bije na alarm do wlasnego rozsadku... trzeba cos z tym zrobic ... Moje kochanie jest niesamowicie nerwowe i wszytsko go drazni :( smiem sadzic ze chwilowo nawet rozmowa ze mna ... ktora z dnia na dzien przeradza sie w beznadziejna monotonna gadke o malo istotnych drobiazgach ... ale jak mozna inaczej? ... ilekroc wchodzimy na temat naszej przyszlosci...przyjazdu czy wspolnych planow moje kochanie delikatnie mowiac mocno sie irytuje... wiem co pomyslicie kazdy zdrowy czlowiek by tak pomyslal... i nie ... nie mam klapkow na oczach tez to widze... czy boje sie ze nie przyjedzie wcale? ... hmm owszem boje sie i to bardzo jednak zaufalam mu ... i mam nadzieje ze owy czlowiek mnie nie skrzywdzi... dalam mu swoje serce na tacy ... co prawda nie zlotej ale wcale nie wiele gorszej... takiej do pogardzenia... nie wazne jaka taca wazne jak zdolne serce... do pojmowania i szybkosci wpajania... moje szybko zrozumialo jak postapic... i w krotkim okresie Moj P stal sie jego mieszkancem... czesto mialam problem bo zbyt szybko i zle lokowalam uczucia... za co czesto dostawalam od zycia po dupie... Dzieki Bogu lekko... Los mnie wiec choc troszke oszczedzal... P nie wierzy w moja Milosc ... Jest przekonany ze jest kolejnym z kolekcji tych w ktorych zakochuje sie raz na miesiac cholera no! czy kiedykolwiek skoncze z tym wizerunkiem w oczach innych? owszem ... bylam kochliwa... ale to przeszlosc... On twierdzi ze ludzi sie nie zmieniaja! BZDURA! ... moze nie o sama zmiane chodzi ale kazdego dnia dorastaja i ucza sie zycia ... Chce wkoncu pokochac z wzajemnoscia... czekac tak dlugo jak bedzie trzeba i trwac w uczuciu ktore jest dla mnie calym sensem owego zycia ... Choc P probuje sie dystansowac i nie wpasc po uszy... sam wie ze juz za pozno... :) choc tyle mnie cieszy ze potrafi szczerze przyznac ze czasem jego dystans traci rownowage i wszytsko zostaje zachwiane a on i tak mnie Kocha... wiecie co ejstw  tym najciekawsze? ... ze naprawde mu wierze:) zbyt naiwnie? ... eee nie sadze! :))) Kazdy dzien mija szybciej niz kiedykolwiek wczesniej ... lada dzien marzec a potem juz z gorki... bede czekac tak dlugo jak bedzie trzeba... nie chce niczego zepsuc! Nie pozwole na to nikomu! ... Dosc lez ... dosc smutku ... dosc bladzenia bez celu... mam juz wszytsko o czym moglam tylko gleboko zamarzyc...

 mam Jego ;*

Spóźniona Walentynka ...
Autor: malenaaa
20 lutego 2007, 00:18

DOSTALAM DZIS KARTKE WALENTYNKOWA OD MOJEGO P ... JEJ ZAWARTOSC TO :


Being in love with you makes me feel like i'm floating on air and the happiest time of my life is the time the two of us share.....

Whenever i'm alone i'm thinking theres a part missing from my life... wonder where i d be without your love ... holding me together now i'm wathing the time tick , tick away... face grows longer every day ... fortunes are lost on the woman i've seen but without you i can't breath! you're the air to me ! waited so long ... i'm all alone thinking about you ...


NIE MOGE SIE WPROST NAPATRZEC ... A TRESC JEST NICZYM WYZNANIE ...

WIEDZIALAM ZE MAM DO CZYNIENIA Z CUDOWNYM CZLOWIEKIEM ...

 NIE PISALAM DOSC DLUGO ... NIE WIEDZIALAM JAK SIE DO TEGO ZABRAC GDYZ OSTATNIE DNI
BYLY DLA MNIE TRUDNE ... P NIE PRZYJEDZIE ANI NA POCZATKU MARCA ANI TEZ W POLOWIE BEDZIE JEDNAK NA SAMYM POCZATKU KWIETNIA ... TAK WIEC POCIESZENIA ZE LUTY TO NAJKROTSZY MIESIAC W ROKU A MARZEC TUZ TUZ JUZ NIE CIESZA ... KTO POWIE ZE MARZEC JEST KROTKI?:( CHOLERA.... STARAM SIE BYC SILNA ... I JESTEM! .. IRONIA LOSU ZE PORAZ KOLEJNY TRAFILO NA CZLOWIEKA KTORY JEST DALEKO A JA ZNOWU MUSZE TESKNIC ... ALE TA TESKNOTA MA SWOJ UROK ... :) DNI ZACZELY MIJAC SZYBCIEJ NIZ DO TEJ PORY ... NIE NARZEKAM ... WIERZE ZE JUZ WKROTCE ZOBACZE TEGO CZLOWIEKA ... WTULE SIE W JEGO SILNE RAMIONA I POCZUJE CIEPLY ODDECH NA CIELE ... TAK BARDZO PRAGNE BLISKOSCI JEDNEGO SLOWA ,,KOCHANIE..." ... CZY ,,KOCHAM" ... JEGO TROSKA I CZULOSC ... BEDE BRALA GARSCIAMI KIEDY NADEJDZIE TEN DZIEN ... NIE ZACHLYSNE SIE BEZ OBAW ... MUSZE NABRAC TEGO DUZO I MIEC CO WSPOMINAC ... GDYZ NIE MAM POJECIA KIEDY WKONCU PRZYJDZIE MI PRZESTAC CZEKAC I TESKNIC MAJAC GO NA WYCIAGNIECIE REKI... PORAZ KOLEJNY PLYNE W OGROMNYM OCEANIE ... NIE CHCE UTONAC ... ALE TEZ NIE ZMAIERZAM TAK LATWO ODPUSCIC I WYJSC NA LAD... BEDE PLYNAC TAK DLUGO JAK TYLKO MI SERCE POZWOLI... BEDE CZEKAC I TRWAC Z NADZIEJA ZE PRZYJDA DNI O JAKICH MI SIE NAWET NIE SNILO...

KOCHANIE DZIS OBIECALO MI ZE KIEDY PRZYJEDZIE ZABIERZE MNIE NA RANDKE... NO TAKA Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA BO JEGO ZDANIEM JESZCZE NA TAKIEJ NIE BYLISMY HEHE :) BEDA KWIATY I KOLACJA... BRZMI WYSMIENICIE...:) TAK PIEKNIE ZE AZ ZA... ALE WIERZE... BO MU UFAM ... WLASCIWIE TO NIE WAZNE GDZIE I JAK OBY TYLKO Z NIM ...

NO WLASNIE JESLI JUZ WIEC MOWA O ZAUFANIU TO PROBLEM POLEGA NA TYM ZE JA MU NAPRAWDE UFAM A JEMU WCIAZ TRUDNO ZAUFAC MI ... NIE WIEM KTO DOKLADNIE ALE JEST JAKAS OSOBA KTORA DUZO PSOCI MIEDZY NAMI ... MOJE MYSLI SKIEROWANE SA KU PEWNEJ KOLEZANCE ALE NIE ZLAPALAM ZA REKE WIEC TO JEDYNIE PODEJRZENIA ... ALE SMUTNO BO TA OSOBA PROBUJE USWIADOMIC P ZE NIE EJSTEM WCALE TAKA DOBRA I CO MIESIAC KOCHAM INNEGO.... NASTAWIC GO NA TO ZEBY SIE W RAZIE cZEGO NIE ROZCZAROWAL... I WTEDY P ZACZYNA MIEC WATPLIWOSCI BO JAK TU NIE MIEC... JESLI TO MOWI OSOBA JEMU BLISKA... WIEC TAK .... ZACZYNAJA SIE KLODY... I TO CIEZKIE... MAM NADZIEJE ZE JE POKONAMY WSPOLNYMI SILAMI...

 

PISALAM JUZ ZE NIENAWIDZE ANGLII I TEJ CHOLERNEJ PRZYSLOWIOWEJ ,,BITWY O NIA"

NIE? ...

 WIEC PISZE 

DLACZEGO ? ...

BO :( ONA ZABIERA MI JEGO ...:(

 

 

 

 

zeby nie zwariowac ... ;)
Autor: malenaaa
09 lutego 2007, 22:23

Stwierdzilam ze aby nie zwariowac musze sama sobie wyznaczyc dystans ... dzis nie przesunelam zakladki w kalendarzu... skoro nie zrobilam tego ja z pewnoscia jeszcze dlugo bedzie tkwic w miejscu :) moze i dobrze ... pracuje nad zdystansowaniem wlasnej osoby jednak trudno mowic w tym wypadku o sercu ... Czasem zastanawiam sie czy to wogole normalne i rzeczywiste... Jeszcze nie tak dawno ,,kochalam" czlowieka ktory byl dla mnie wszytskim i nie sadzilam ze kiedykolwiek ktos bedzie w stanie zajac jego miejsce .... Czy wiec mozna tutaj mowic o tym ze wlasciwie nie mam pojecia co to znaczy kochac i czym w rezultacie naprawde jest MILOSC ... ? hmmm .... Oczywiscie nie jestem idealna... popelniam bledy ... nazywam miloscia moze rzeczywiscie cos co nie jest nawet tego namiastka ... Ale nikt przeciez nie ma takiej pewnosci ... Do prawdy nie ma na swiecie czlowieka ktory potrafilby rozroznic zwykle zauroczenie od kochania ... to raczej sprawy ponad to ... bo przeciez nikt za nas nie kocha... nikt nie potrafi w jednym momencie zrozumiec co czujemy... kazda milosc jest inna ... kazda malowana jest innymi kolorami ! i z pewnoscia kazda jest wyjatkowa na swoj jedyny sposob... Zastanawiam sie gleboko.... Sa rozne stwierdzenia... Jedni sadza ze kocha sie raz i na cale zycie... Ale przeciez nikt nie jest w stanie tego udowodnic... Ah te ludzkie teorie... kazdy ma wlasna i zyje wedlug niej ... Ja nad swoja wlasnie pracuje ... Jesli ja zrozumie z pewnoscia podziele sie z wami wlasnymi spostrzezeniami .... Jednak jesli powiem ze naprawde Kochalam M ... sadze ze w zaden sposob nie sklamie ... Nigdy ale to nigdy nie bedzie mi obojetny... i zawsze bedzie gleboko w moim sercu... Jednak w pewnym etapie tego zwiazku wiedzialam ze nic z tego nie bedzie ... choc probowalam ze wszytskich sil tlumic ta mysl w sobie ... Rozsadek i kobieca intuicja tym razem nie zawiodly... Po raz setny powtarzam... To cudowny czlowiek... Bardzo dobry czlowiek... Nic ani nikt nie jest w stanie wymazac z mojej pamieci najpiekniejszych chwil mego zycia obok niego ... Ilekroc o nich wspominam lza kreci mi sie w oku... One byly niczym zakazany owoc... Ja moj bunt i walka przeciwko calemu swiatu w obronie tej ,,milosci" ... Bylam w stanie poswiecic wiele nie zawacham sie uzyc slowa wszytsko... Z perspektywy czasy patrze na to inaczej ... ale nie potrafilabym mowic ze to byl blad... ze zaluje ... ze stracilam czas... Takie slowa z moich ust nigdy nie padna ... Kazdy zwiazek ukazuje nam nowe wartosci ... uczy ... doceniac...czekac cierpliwie... trwac... rozumiec.... stalam sie madrzejsza i silniejsza o jednego czlowieka... o cudownego czlowieka ktory zostal mi zeslany z nieba na droge zycia ... Nie wyszlo nie dlatego ze uczucie bylo za slabe ... wrecz przeciwnie... po pewnym okresie czasu zaczely nas meczyc klody rzucane pod nogi ... potykalam sie wrecz i opadalam.... ale uparcie podnosilam ocieralam lzy i dazylam dalej ... nadszedl jednak czas kiedy oboje bylismy zmeczenie zyciem na odleglosc... i nie chodzilo tu tylko o to... ale o wszelkie nieporozumienia jakie z tego wynikaly... duzo w tym z pewnoscia moich bledow... Braku zrozumienia czy troski... teraz jest inaczej ... staram sie podchodzic do zycia bardziej rozsadnie... Tak aby nie krzywdzic bliskich aby nie sprawiac im cierpienia... Staram sie myslec o przyszlosci i o tym czy z danym czlowiekiem bylabym w stanie zalozyc cudna kochajca sie rodzina... i ile w tym mozliwosci.... moze za nadto dorosle... co ja wiem o zyciu cholera.... - ktos pomysli.... Moze nie zbyt wiele... a moze wlasnie wystarczajaco by wysunac odpowiednie wnioski i skonczyc zycie ktore nie zbyt mi odpowiadalo.... Jestem osoba ktora ceni sobie cieplo i bliskosc drugiej osoby... Wielokrotnie powtarzalam ze ja nie potrafie byc sama ... Samotnosc mnie dobija... upokarza.... krzywdzi i cholernie rani.... Zalosna jestem;/ Nie chce sie nad soba uzalic... Dzis P sprawil mi wielka przyrkosc... poznalam go takiego jakiego nie znalam... zawahalam sie czy to mowi czlowiek ktorego rzekomo ,,kocham" czy to oby na pewno moj P .... po glebszym wniku w jego slowa i przemysleniu.... wiem ze chcial dobrze... i moze nawet to sprawil... Toczy ze mna niezwykle trudna psychologiczna gre.... Wie co powiedziec jak postapic... Jego ironia mi pomogla... wytknol mi te moje ,,Boze jak mi zle " ,,Jak mnie karze los" ,,Za co to wszytsko" ... w brutalny sposob... dobrze zrobil! ... Glupia jestem no glupia po prostu... On jest taki silny.. przynajmniej stara sie przy mnie byc ... On sie nie smuci ze teskni... wrecz przeciwnie cieszy sie Tesknota... bo dawno czegos takiego nie czul i zapomnial jak to jest... (smiem sadzic).... i wciaz powtarza ze nie ma powodu do smutku bo ejst najszczesliwsyzm czlowiekiem bo ma wszytsko... bo ma mnie .... oj jak piekne i optymistyczne podejscie.... Ale ma racje najgorsze jest to ze poraz kolejny moj mezczyzna ma racje... :) Oczywiscie bywaja i smutne dni kiedy wsyztsko dobija i tesknota dobija jeszcze mocniej .... ale ilekroc tak jest ... zyje przyszloscia nasza ... tylko nasza.... Skoncze sie uzalac nad soba ... plakac.... zgrzytac zebami i miec pretensje do calego swiata... Musze sama wziasc w garsc siebie i cale zycie ... Po raz kolejny podejmuje walke o SZCZESCIE mam nadzieje ze tym razem ... nie doznam porazki ....

 

 

 

W Myślach-Jestem koło Ciebie...
W Marzeniach-Jesteśmy w odległym niebie...
W Śnie-Czule przytuleni...
W Miłości i szczęściu-słodko otuleni...
W Nadzieji-Jesteśmy ze sobą do życia końca...
Biegniemy szczęśliwi w Stronę gorącego słonca...
We wierze-Bardzo mocno się kochamy...
Jesteśmy wdzięczni że siebie wspólnie mamy...
I nigdy swej milosci...Nie oddamy...

A NA JAWIE????


Zamykam..oczy...
By zobaczyć Cię....
Bo widzę cię ciągle w moim pieknym snie...
Czuję Twoją bliskość,ciepło Twego ciała...
Przy tobie będę zawszę szczerze się śmiała...
Teraz tęsknota......Ciągle Za Tobą płacze.....
Pytam ciągle kiedy cię zobaczę...
Tym razem na jawie..nie zamykając powiek
Jestem zakochana..jak normalny czlowiek (...)
Nie...
Jak anioł upadły który chce być w boskim gronie...
A ma miłość... z samotną łzą... w złotej...

KORONIE...

 

...

 

 

 

Do Boga .... :(
Autor: malenaaa
08 lutego 2007, 22:15

Jaki to uczucie? .... Okropne... Bo kiedy wszytsko co do tej pory dawalo radosc usmiech nadzieje i sens... tak nagle zostaje odebrane to czlowiekowi zabrane zostaje swiatlo.... To ktore do tej pory swiecilo najmocniej i bylo napedem jego zycia ... kazda najdrobniejsza chwila i wspomnieniem ... Codziennie pisalam tutaj jak mocno Tesknie i jak bardzo pragne ponaglic czas... Poczatkowo nie moglam doczekac sie konca lutego... 1,5 miesiaca ... szybko minie i znow bedzie blisko... choc na chwile... momencik... ale on obok i to bylo najistotniejsze... Takie czekanie to nie czekanie - myslalam.... i zylam dniem jego przyjazdu... Nieco pozniej okazalo sie ze przejazd jednak sie przesunie... niby nic a jednak tak dla mnie wazne.... z 1,5 miesiaca musialo przejsc na 2,5 ... ale co tam... jesli kocha to poczeka... chcialo by sie powiedziec... i z pewnoscia duzo w tym racji... Pragnelam Marca... planowalam juz kazda najdrobniejsza wspolnie spedzona chwile w mych myslach i marzeniach ... Kiedy wstawalam rano przesuwalam folie od kalendarza o jedno oczko dalej ... i to stalo sie moja obsesja... codziennie to samo.... ( mama sie smiala ) ... ale to dla mnie byla normalna poranna czynnosc... robilam to z duzym usmiechem i radoscia w sercu... dni mijaly.... i cieszylam sie ze ten upragniony jest juz blizej niz dalej .... Wszystkim wkolo powtarzalam ze to wkrotce... mowili ze luty jest krotki... no tak luty krotki:) cieszylam sie... z drobnych slow wsparcia i pocieszenia... Dzialalo na mnie kojaco... Zylam z nia na dzien .... dni sie dluzyly jednak za wszelka cene pragnelam je ponaglac... Jeszcze nigdy tesknota nie siegnela takiej rangi jak w tym przypadku .... odnosnie jego osoby.... Poczulam co to znaczy naprawde Tesknic... i czekac dnia spotkania... zylam nadzieja i wiara.... i jego powrotem.... ,,choc na chwile" ... Nie sadzilam ze mozna oszalec tak mocno... ubostwiac jedna tylko osobe i zyc mysla o niej ... Nie sadzilam ze tesknota moze stac sie tak silna i kazdy dzien meka i katuszem niecierpliwego czekania.... I kiedy dzis Moj ukochany mezczyzna oznajmil mi ze nie wie czy przyjedzie.... nie sposob nawet slowami wyrazic tego bolu ktore odczulo moje serce... choc go nie utracilam to wlasnie tak sie poczulam... chcialam mocno sie wykrzyczec i wyplakac najglosiej jak sie da... nie mozna tlumic w sobie bo jeszcze bardziej boli... Choc nie chcialam okazac jak bardzo mnie to dotknelo nie potrafilam zbyt skrzetnie ukryc mojej zlosci do swiata i ogromnego smutku.... Moze okazalam to w niezbyt wyszukany sposob i nie powinnam traktowac tego wlasnie tak... to jednak nie potrafilam chwilowo inaczej... Ta bezradnosc jest okropna... :( .... bezsilnosc Moj Boze :( .... Wprost nie pamietam dnia kiedy bylo mi rownie smutno choc nawet w polowie tak jak jest teraz.... Mam pretensje do calego cholernego swiata.... i tysiac pytan dlaczego?.... Dlaczego nadzieja ktore zostaje dana nagle tak brutalnie odebrana? ... a gdzie moje plany... wspolnie chwile... marzenia?... Mam byc cierpliwa ... oj przeciez widzisz Boze ze jestem.... Ale nie wymagaj ode mnie usmiechu w momencie kiedy lamie mi sie glos ... i kawalek serca...Gdybym wiedziala od poczatku ze przyjdzie mi nieco dluzej czekac... z pewnoscia nie bylo by takiego rozczarowania i smutku.... po prostu mialabym ta swiadomoscia i dalej zylabym z nia ... Jednak to troszke inaczej... Kiedy czlowiek wie o dniu na ktory czeka... i nagle on zostaje mu zabrany.... odebrany..... czuje sie tak ajkby ktos odebral mi najmniejsza szanse na spelnienie moich marzen... a przeciez to dla nich warto zyc... :) Moim wrecz obsesyjnym marzeniem stal sie jeden cudowny czlowiek... Ktos przy kim nie musze udawac czlowieka ktorym nie jestem ... Nie musze ukazac jaka jestem powazna i madra ... ukrywajac dzieciecy smiech w dloniach... przy nim jestem taka jaka siebie najbardziej lubie... szczera i szczesliwa.... Dziekuje calym sercem ze zycie obdarowalo mnie mozliwoscia poznania kogos tak wyjatkowego.... po stokroc Dziekuje Ci Boze ;*... Pamietam ze keidy bylam mala dziewczynka taka naprawde mala.... kiedy mocno czegos pragnelam tka naprawde mocno.... kazdej nocy modlilam sie do Ciebie i wprost blagalam zebys spelnil moja prosbe... i wiesz co?.... Musze przyznac ze nigdy mnie nie zawiodles... Z czasem tego wyroslam... Jednak nigdy nie przestalam z Toba rozmawiac... nie smiem juz prosic .... a moze powinnam.... Daj mi ta szanse... i prosze poraz ostatni spelnij moje najskrytsze zyczenie.... Daj mi tego czlowieka ktory daje mi ogrom ciepla... ktory usmiecha sie do mnie w niezwykle subtelny sposob... ktorego slowa sa muzyka dla mych uszu.... a cieple ramiona bezpieczenstwem... Daj mi go tutaj ... zebym mogla kazdego dnia cieszyc oczy widokiem jego twarzy... bym mogla cieszyc skore dotykiem jego dloni.... Nie chce prosic za nadto... Daj mi prosze odpowiednio to na co zaluzylam.... Lecz zrozum moj smutek i zlosc odnosnie nawet Twojej osoby.... Zawiodl mnie los ... ktory cale zycie karze mi czekac i tesknic.... Ja naprawde Go Kocham ....

P + M
Autor: malenaaa
07 lutego 2007, 15:36


Trudna prosba do spelnienia...

hmmmm...jesli wytrwamy...to bedzie milosc...to bedzie milosc jakiej nie mial chyba nikt.....

Wsluchaj sie czasem w cisze...uslyszysz jak tesknie za Toba....Wyjdz czasem na powietrze...poczujesz jak Cie wiatrem dotykam... Wznies twarz ku niebu gdy deszczem zaplacze...jego kroplami będe piescila Twoje wargi... Zamknij czasem oczy w ciemnosciach...zobaczysz jak na Ciebie patrze.. . Wytrwaj w tym przez ten nieznosny czas gdy mnie nie bedzie...choc bedzie mijal  powoli...choc pojawi się zwatpienie ... wytrwaj ...tylko o to Cie prosze ... !!!

 

 

Sa rzeczy wazne i wazniejsze ... drobne i drobniejsze ... Czasem trudno je rozroznic i zdac sobie sprawe z powaznej wagi ich wartosci...Miotaja mna mieszane uczucia ... Zagubilam sie we wlasnych myslach ... Zle mi z tym! Coraz trudniej zyc ... Coraz wiecej pytan - brak jakichkolwiek odpowiedzi! A przeciez to normalne ze chce wiedziec na czym stoje ... Jak mam ukladac zycie i w ktorym kierunku ... Ilekroc zadaje pytanie P kiedy bede mogla cieszyc sie jego obecnoscia na codzien ...? Nastepuje ogrom zaklopotania z jego strony ... Dlatego przestalam juz pytac! A przeciez to chyba normalna sprawa ... nic dziwnego?:( nie prawdaz? ...widocznie nie dla niego :( Najgorsze jest to ze nie potrafie zywic urazy w jego strone ... staram sie zrozumiec ... Bo kiedy mowi: ,,Marlena Ja mam 27 lat ... nic w zyciu i nie wiem co mam robic" ... brzmi tak powaznie ze az zastygam na dluzsza chwile ... Czyzbym nie zdawala sobie sprawy z powagi sytuacji czy tak wiele oczekuje ? ... Nie watpie w jego uczucia i nie mam najmniejszych podstaw ku temu ... Naprawde wierze w szczerosc slow i sile uczucia jakim mne obdarzyl ... Naiwna powiecie ... Ale ja wierze ! jak nigdy wczesniej nikomu ... Kazde jego slowo ,,Tesknie" ... ,,Caluje" ... ,,Kocham" ... przesiakniete jest miloscia ... Czy mozna odnalesc milosc miedzy wypowiadanymi slowami? owszem mozna ... Nauczylo mnie tego zycie ... Bo kiedy mowi to odczuwam to bardziej niz kiedykolwiek wczesniej ... Nie wiem czym zasluzylam sobie na to szczescie ... Zawsze Bog zsyla mi cudowne osoby do zycia ... Nigdy mnie nie zawiodl... Kazda osoba wniosla cos do mojego zycia i w zaden sposob nie sprawila mi krzywdy czy cierpienia ... Do prawdy chyba nie zdazylam pojac co znaczy cierpiec przez ukochana osoba ... i nie zebym za tym tesknila... po prostu Dziekuje za to Bogu ...

Nie cierpialam wiec nic nie wiem ? Nie jestem w stanie zrozumiec? Nie potrafie doceniac? ... Chcialo by sie rzec ...  Rozumiem wiecej niz kiedykolwiek wczesniej ... Doceniam ogromnie kazde szczescie ... kazda najdrobniejsza chwile ... Bo chce zyc tak aby zaslugiwac ... Bo chce zyc tak aby nie zalowac ... aby nie krzywdzic ... nie sprawiac cierpienia ... By dawac usmiech i szczescie tylu ludzia ile bede w stanie ... Chce dzielic sie dobrocia ...


P uwielbiam za wiele rzeczy ... Nie sposob nie zrozumiec ze jest on w moich oczach czlowiekiem wyjatkowym ...

Jednak najcudowniej czulosc okazuje w momencie kiedy slyszy przez sluchawke moj lamiacy sie glos wiedzac ze lzy plyna ...

Wtedy zawsze : ,,Juz dobrzE? ... Juz spokojnie? Uspokoj sie kochanie ... No juz juz ... WporzadQ..."

heh ... okazuje przy tym tyle zdenerwowania i czulosci ze nie sposob sie nie usmiechac ...


 

Ciesze sie ze go Mam ;*

 

...

Maleństwo
Autor: malenaaa
06 lutego 2007, 23:06

Bylam dzis odwiedzic Małego Wiktora w szpitalu ... ledwo zdazylam go zobaczyc jak wiercil sie w inkubatorze... nie moglam podejsc :( a jeszcze w niedziele nosilam go na raczkach i draznilam laskotajac i gladzac delikatnie buzke... Wiktor to 3 dniowy sliczny chlopczyk ...a wlasciwie synek mojej ,,przyszywanej" kuzynki ... czyli takiej z ktora wiezy krwi itp nic wspolnego... ale znajomosc i bliskosc od dziecka! Wiktor mial byc juz w domu a jest jeszcze w szpitalu... przechodzi zoltaczke to norma... wiec nic groznego... gdyby nie:( no wlasnie gdyby nie obrzek mozgu i krew ktora wylala mu sie w lewej komorze mozgu... brzmi powaznie nawet bardzo ... Blagam Boga zeby az takie powazne nie bylo... Oczy po brzegi zalaly mi sie lzami ... To malenstwo przeciez takie bezbronne ... Jutro przyjedzie na obchot ordynator i jutro juz bedzie wszytsko wiadomo ... Kiedy sie urodzil dostal pelne 10 pkt ... a tu taki psikus:( kuzynka zalamana... i wcale sie nie dziwie :( umarlabym z niepokoju... :( gdyby to bylo moje dziecko... choc i teraz nie latwo mi z ta mysla zyc ... ze temu malenstwu mogla by sie jakas krzywda stac ... Pomodle sie mocno i poprosze Boga zeby dal sile Wiktorowi i pomogl mu zwalczyc wszelkie zlo ... Mam nadzieje ze wyrosnie na duzego slicznego chlopca... Kocham dzieci... a w nim zakochalam sie od pierwszego wejrzenia ... :)

Oto ON:

 

Tak wiec sami widzicie ze nie potrafie byc w pelni oddana i wierna jednemu czlowiekowi na swiecie... Skoro to malenstwo juz skradlo mi serce :) Zyje jednak z ulga i bez wyrzutow sumienia bo zdazylam o tym powiadomic mojego P i podobno nie ma nic przeciwko temu ;) hehe ....... KiziaM pocieszyla mne :))) no tak ze wczesniej o tym nie pomyslalam :) Luty najkrotszy miesiac ... to cieszy ... W tym wypadku wszytsko cieszy ! ...

 

Tesknie za P ...

Kazdego dnia mocniej ...

Ale jestem twarda ... wierze ... Nie dam sie złamac ...

Czekam cierpliwie ... o ile wolanie do swiata i prosbe o powrot mozna nazwac cierpliwoscia ;)

zwal jak zwal ... poki co mam sile ...

 

Dobranoc Aniołki ;*

 

 

Boże ...
Autor: malenaaa
06 lutego 2007, 01:39

Bywa ze tak mi ciezko ... zaszklone oczy ... spuszczona glowa ... smutek idealnie wyrysowany na twarzy ... zlosc na swiat i bunt przeciwko wszytskiemu i wszystkim... I wciaz jedno pytanie : ,, Dlaczego " ?

Ilekroc poznaje czlowieka na ktorym zaczyna mi mocno zalezec i dzieki ktoremu moje zycie nabiera pedu ... barw ... sensu ... musi stanac na drodze jakies ale... jakis olbrzymi problem ktory uniemozliwi mi do konca bycie szczesliwa ...

Znam odpowiedz :(

Najgorsze jest to ze ja znam ... wrecz doskonale ... wielokrotnie pisalam ze jestem zdania iz czlowiek dostaje od zycia dokladnie tyle na ile w rzeczywistosci zasluguje ... i kazda krzwyda przez nas wyrzadzona kiedys wroci z potrojna sila ... bo Bog nie jest obojetny patrzy i dostrzega... jak swiadomie zadajemy bol innym... bez wiekszych skrupolow zachamowan politowania czy smutku ... nie chce nas krzywdzic ale zdaje sobie sprawe ze jesli nie odczujemy nauczki nic nie bedziemy w stanie zrozumiec ...

i tak pewnie jest tez ze mna ...


Czasem bylam zdanie ze dostaje za nadto... a z wyrzutami sumienia twierdzilam ze chyba nie zasluguje ... grunt to miec tego swiadomosc ! nie chodzi tu o bycie krytycznym wzgledem wlasnej osoby ale o trzezwne myslenie i realia zycia ...


Spotkalam P ... nie docenialam jego jako czlowieka ... nie zdawalam sobie sprawe ze moge sprawiac mu przykrosc swoim zachowaniem ... a nawet jesli cos tkaiego przeszlo mi przez mysl szybko to w sobie tlumilam i zapominalam dnia nastepnego... moze jemu bylo zle? moze on naprawde cos poczul... a ja obojetna i zimna... i przyszedl czas kiedy role sie obrocily... Dzieki Bogu... on nie potrafil pozostac do konca chlodny i moje cieplo jakim go obdarzylam wystarczylo by poruszyc i wzbudzic w tym czlowieku to co najpotrzebniejsze ...


Teraz jestesmy razem ... choc osobno ... dzieli nas swiat... prawie caly :) a jednak wiem ze jest blisko ... nie daje mi zwatpic w to ze teskni... ze mysli ... ze stalam sie wazna i znaczna czescia jego zycia ...

Dzis mija dokladnie 4 tydzien od kiedy wyjechal ... zabrzmi moze zbyt przesadnie lecz dla mnie wiecznosc ... tesknie za wszytskim ... co w nim co jego ... i jeszcze tyle samo przede mna ... niczego nie pragne bardziej jak tego zeby caly luty przelecial mi przez palce... a jutro byl marzec ... Gdyby to wszytsko bylo takie proste ...

ale nie jest ....


wiem jedno ... Bog wystawia mnie na probe... by sprawdzic czy zasluguje na ta milosc ... na uczucie ktorym obdarzyl mnie cudowny czlowiek ... Czy warta jestem jego mysli serca i uwagi ... Chce byc warta ... Chce zaslugiwac ... wprost nie pragne niczego wiecej !!!

Boje sie ...


Ze jest zbyt pieknie ... ze go strace ... ze to jest szczescie ktore odejdzie ... skad te wszytskie pesymistyczne mysli? ... przeciez jest dobrze przeciez powiedzial juz ze ,,Kocha"... przeciez wiem ze teskni ... czuje ze on czuje ... skad wiec te wszelkie watpliwosci? ... Czuje sie winna? czy cos zrobilam nie tak ? ...

Byc moze :(


Jesli tak to naucz mnie Boze ... Jestem pewna ! rozumiesz? ... mozesz skazac mnie na tego czlowieka dozywotnio a sie nie zbuntuje ... spelnisz mianowicie moje naskrytsze i najpiekniejsze z marzen ... Zycie u jego boku to po dzien dzisiejszy dla mnie bajeczna kraina ...

chcialabym w niej utonac ... wtulona w jego ramiona ...

Ramiona ktore sprawiaja ze czuje sie taka mala ... taka bezpieczna i kochana ...

 

Zeslales na droge zycia czlowieka ktory pozwolil mi uwierzyc w siebie i zycie ...

Dal nadzieje i wiare ....

 

A przeciez jeszcze tak niedawno mi ja odebrales ?

Przeciez kochalam zupelnie innego czlowieka ... Co Ty chcesz mi udowodnic ? ...


Boze ja nie chce juz miotac uczuciami po bezkresnym oceanie ...

Pragne stalosci scislosci zwiazlosci :) ...


Kocham Cie za to :) ze dales mi szanse ...

Obiecuje ze jej nie zmarnuje ... Tylko prosze nie watp we mnie Boze ...

Podaj reke kiedy bede upadac ... otrzyj lzy kiedy ze smutku poleca...

Badz przy mnie ...

To Ciebie teraz najbardziej mi brak !


Dziekuje za Przemka :)))) po stokroć Dziękuje !!!! :)

 

Kiedyś Cię odnajdę, znużona czekaniem.
Wybiegnę na drogę - wspólnych chwil konanie.
Osuszę kałuże
- łez wylanych życie.
Wyrównam pagórki
- cierpienia ukrycie.
Zasadzę na łące naszego kochania,
kosmyk trawy szczęścia, by zazieleniała.
Nawet wstanę rano i wszystko otulę
spojrzeniem miłości,
gorącym i czułym.
A gdy wszystko nareszcie gotowe już będzie.
Z całych sił zawołam "Wróć!"
Gdziekolwiek będziesz!

 

 

 

Kiedy sie zakocham to ...
Autor: malenaaa
31 stycznia 2007, 20:08

 

 

... Kiedy się zakocham ...

 

Kiedy się zakocham
To będzie na zawsze
Albo nigdy sie nie zakocham

W niespokojnym swiecie
Jak ten ...
Miłosc konczy sie ... zanim sie zacznie
I zbyt duzo
Pocałunkow w swietle ksiezyca
Zdaja sie stygnac w cieple slonca

Kiedy oddam moje serce
To bedzie całkowite
Lub nigdy nie oddam swojego serca

Moment kiedy poczuje to co czujesz Ty ...
W ten sam sposob
Bedzie wtedy kiedy zakocham sie w Tobie !

 

( Celine Dion- When I fall in love )

uczuciowo ...
Autor: malenaaa
31 stycznia 2007, 00:19

Hmmm .... Wieczory sa takie puste od kiedy Tesknota doskwiera ... i kazdy dzien jest czekaniem na Jego powrot ... chcialabym ponaglic czas... Ucze sie cierpliwosci ... przy nim ucze sie wielu rzeczy ... dzieki niemu potrafie postrzegac cos czego do tej pory nie staralam sie nawet zauwazyc...kazdego dnia dorastam ... chce byc lepsza... brzmi znajomo? naprawde chce zaslugiwac na dobro tego czlowieka ... nie chce  klamstw i oszustw... choc czasem gubie sie w tym co mowie odnosnie mojej przeszlosci... sama sie w tym zatracam... Bog jeden wie czemu.. moze nie chce o niej wspominac... moze za kazdym razem mowie cos innego bo czuje cos innego... nie chce wychodzic na klamczuche... chce miec jedna wersje... albo juz do tego nigdy nie wracac... wlasciwie po co? ... Jesli to juz skonczony rozdzial mojego zycia... liczy sie tylko to co teraz i tu ... a teraz i tu rodza sie piekne uczucia wzgledem mojego P ... Nie wazne co bylo... kim byl co robil i ile zlego w zyciu komukolwiek wyrzadzil... nie chce wracac! nie chce nawet wiedziec... patrze na niego swoimi oczami... uwielbiam go nie za to jaki byl czy jest ale za sposob w jaki ja czuje sie bedac blisko niego ... to niesamowita harmonia.. spokoj ducha ... pelnia szczescia... i wielki usmiech serca ... :) kiedy zastanawiam sie nad tym jak moze wygladac nasze razem bycie... tzn ,,razem zycie"... widze huragan i pioruny ... :) czasem nawet
burze i glosny grad... ale co z tego! ... i takie chwile sa potrzebne ... wiem ze nie bedzie latwo... choc jestem optymistka duzo we mnie realistki ... rozumiem i zdaje sobie sprawe ze nie zawsze jest i bedzie kolorowo... ale kto powiedzial ze bedzie... ze musi byc? ... Pewnie nie jedna wojna przed nami ... zdaje sobie sprawe ze nastapia klotnie i przykre slowa ... ale potem slodkie przeprosiny ... i zgoda! wszytsko jest nam potrzebne! bysmy w pelni postrzegali wartosc chwil ... potrafic doceniac to najpiekniejsza sprawa ... jedni ucza sie tego cale zycie... i bywa ze i tak nie potrafia tego pojac... poki nie straca... a wtedy lamet i gorzkie lzy... nie chce juz tracic... pragne zyskac ... i dbac i troszczyc sie ... i pielegnowac ... o te uczucie ktore kazdego dnia sie wzmacnia ...

<

 

moja bajka trwa ...

 

Bez tytułu
Autor: malenaaa
28 stycznia 2007, 23:43

W sobote mialam wypadek ... Dzieki Bogu jestem cala i zdrowa ... bez najmniejszego zadrasniecia ... powod? sliska najezdnia ... i zbyt duza predkosc osiagnieta przez kierowce ... siedzialam obok... kolezanka stracila panowanie nad samochodem ... wpadlysmy w poslizg na autostradzie z pierwszego pasa wyladowalismy na trzecim obkrecajac sie przy tym niczym na karuzeli... mialam smierc w oczach... widzialam z daleka barierke o ktora z duza predkoscia uderzymy ... zaczelam krzyczec... :( ... O maly wlos zycie ulecialoby mi przez palce ... Bylam w wielkim szoku ... Bog jeden chcial ze stalo sie tak a nie inaczej ... Teraz kiedy o tym opowiadam sprawa jest zwyczajna zdarzyla sie pewnie nie jednej osobie... jednak ja wiem ze Bog nad nami czuwal... gdyby tylko za nami jechalo jakies auto... gdyby tylko w nas uderzylo ... pewnie teraz nie siedzialabym przed komputerem... pewnie nie bylo by mnie i moich marzen ... stalo sie inaczej... jestem... i ciesze sie swoim zyciem ... Juz wiem jak wiele jest warte :* Dobra lekcja... nie docenialam zbyt czesto... moze to nauczka na przyszlosc... zeby wazyc slowa .... ,,nie chce juz zyc" .... ,,na co mi to zycie" ..... teraz wiem ze potrzebne... bo jeszcze tyle przede mna ... tych pieknych chwil  tych przykrych sytuacji ktore ucza.... jeszcze raz za zycie ....

Dziekuje Boze ;*

 

Jesli chodzi o moja bajke to sielanka trwa .... poki co mam sile ... czekac i walczyc !

 

Sms od P :

,, There are milions of people out there ... but in the end it all comes down to one"

 

...

...
Autor: malenaaa
23 stycznia 2007, 15:38

Mialam dzis sen ... dziwny sen ... Snil mi sie R ... i szybki bieg wydarzen wokol jego osoby
... wrecz zastraszajace tempo ! Spotykal sie z dziewczyna ... ktora byla z nim w ciazy ! Nie wiem
jak to wszytsko sie tak potoczylo ... ale jak to w snie magicznie i momentalnie ... rownie szybko
nastal dzien slubu ... na ktory bylam oczywiscie zaproszona ! jechalismy w strone kosciola ...
zaraz mialam ,,stracic" go na zawsze ... z jednej strony cieszylam sie jego szczesciem a z drugiej
glosno szlochalam w jego obecnosci ... z minuty na minute stalam sie mu bardziej obojetna ... i nie
zwracal uwagi na mnie i na moje odczucia wzgledem jego osoby ... Blagalam zeby sie zastnowil ze nie zna
tej osoby ! mowila: ,, A jesli to nie jest Twoje dziecko? Czemu jej tak wierzysz?" na to jego krotka
riposta: ,,Wiem ze moje ... Na pewno moje" .. bylam bezsilna i bezradna ... wiedzialam ze go trace
i ta mysl sprawiala mi wielki bol serca ... rozrywalo mne od srodka... chcialam cofnac czas... przezyc
wszytskie chwile z nim jeszcze raz ... wiedzialam ze sie nie da... juz za pozno ... nie potrafilam w
pore dostrzec wiec stracilam... pamietam ten placz... przerazliwy... kiedy wielkie krople lez sunely
po moich policzkach niczym po wodospadzie... bylo smutno bardzo smutno ...


Kiedy sie obudzilam... bylo mi zle ... nie potrafilam dojsc do siebie ... nie wiedzialam czy
to czasem nie dzieje sie na prawde ... jeszcze chwila musiala minac...
i zrozumialam ufff ,,To byl tylko sen" ...Dzieki Bogu tylko sen ...

ale wlasciwie dlaczego?

Przeciez zalezy mi na nim ... Chce jego szczescia! Zawsze byl dla mnie taki dobry ...
To nie jego wina ze nie potrafil okazywac uczuc ... ale nigdy nie krzywdzil... dbal i opiekowal
sie mna ... Nie moge powiedziec ze byl zly ... nigdy nie sprawial mi przyrkosci ...
Zawsze staral sie jak mogl... byl ze mna ponad dwa lata ... wspieral i silnie trwal obok...
Uwielbiam go po dzien dzisiejszy ... zaluje ze nie ma w sobie czegos co zatrzymalo by mnie
przy nim na dluzej... na zawsze... Wiem ze jest dobry .... zycie u jego boku to zycie
bardzo spokojne... rozsadne ... i z pewnoscia bardzo dobre.... bo to wyjatkowo wspanialy
czlowiek jest ... kto jak kto... ale on juz na pewno ... przeraza mnie tylko mysl ze mogl
by kogos miec ;/ nie wiem czemu... moze dziwna jestem... choc sie tylko przyjaznimy wiem ze
zawsze moge na nim polegac... zawsze jest dla mnie ... nie potrafilabym zniesc mysli ze moglabym
go na zawsze stracic... ze bylby dobry dla kogos innego... ja to jakas pieprzona egoistka jestem!
nie chce go dla siebie do zycia... ale tez nie chcialabym dac nikomu innego... to chyba zbyt normalne
to nie jest;/ czasem mam dziwne podejscie do wielu rzeczy... a jesli o to chodzi to samej siebie nie
rozumiem ... nie chce chlopa to dlaczego nie moglby byc szczesliwy z kims innym? ja chyba sfiksowalam
czasami wstydze sie sama siebie... jak moge byc tak okrutna! jak moge myslec w ten sposob... pora
to zmienic... najwyzsza pora... tylko Jak? ...

Ten sen mi wiele uswiadomil ... i w gruncie rzeczy nie sadze zeby przyszedl do mnie tak przypadkiem ...
Moze zeslal mi go ktos ... bym dostrzegla wlasne postepowanie ... bym zrozumiala ze inni tez maja uczucia
ze tez chca czulosci ... ze tez pragna szczescia ... jeszcze jestem taka malutka... jeszcze tyle rzeczy
nie rozumiem ... nie potrafie dostrzec... a kiedy juz dostrzegam nie potrafie wniesc do zycia ...
Chce stac sie dorosla... Chce byc prawdziwa kobieta... powinnam postepowac wiec racjonalnie i madrze jak
na dame... jak na kobiete przystalo... musze nad soba pomyslec ...


Jesli chodzi o P ... ah ten P ... jeszcze jakies 1,5 miesiaca czekania... ale co to jest...szybko zleci
i po krzyku... swiadomosci mozliwosci spedzenia paru chwil u jego boku wywoluje gesia skorke na calym
moim ciele ... chce znow miec swoje szczescie blisko siebie ...


Ja
jestes najcudowniejsza ,,rzecza" jaka mi sie w zyciu przytrafila....
P
a Ty jestes najwiekszym moim skarbem
Ja
najwiekszym?;) hheheh
Ja
to mnie zakop gleboko;)
P
zakopalem zamknalem na osiem spustow i nikogo nie dopuszcze;]
Ja
na osiem?:P
Ja
nie zgub kluczykow:)
Ja
bo potem bedzie problem heheh
P
jaki??
Ja
nie bedziesz mogl mnie odkopac hehehe
P
ale ty jestes schowana najglebiej jak potrafie,nie pod zemia <lol> a w moim Sercu :)

 


Czy da sie byc obojetnym na takie slowa? Nieeeeeeee sadze ... kiedy ja mam mozliwosc krotkiej rozmowy
z tym czlowiekiem ... to tak jakby slonce nagle wyszlo zza chmur ! dodaje mi niesamowita ilosci
sily i energi ... blasku do zycia ... Znalazlam kogos na kim mocno mi zalezy ... kogos z kim chce
dzielic swoje zycie ... kazda slona lze... i slodki usmiech ... Kogos kto stal sie dla mnie ...

Moim Calym Zyciem ...

 

 

 


 

CO DZIS ZROBIC MAM ?
Autor: malenaaa
21 stycznia 2007, 01:22

U mnie ... Pogmatwane z Poplatanym ( i to w duzym skrocie) ...Az strach pisac ... Zebyscie mnie ze skory nie obdarli ;/ mianowicie ...Kiedy juz myslalam ze zaczyna mi sie w zyciu ukladac i stanowczo stawialam swe kroki ... wszytsko rach ciach .... no nie zupelnie ... Ale zadowoleni pewnie nie bedziecie bo ja sama ... hmmm.... sama wlasciwie nie wiem czy jestem .... Zobaczylam sie z M ... chcialam tam pojechac ... On tez tego chcial ... czulam ze musze ! jakas wewnetrzna sila mnie tam pchala ktorej nie jestem w stanie wytlumaczyc ... co najgorsze - nie bylam w zaden sposob w stanie jej  powstrzymac ... piatkowe spotkanie nieco dretwe ...
ale czego by sie tu spodziewac ... Byl w duzym emocjonalnym szoku ... szczerze mowiac to boje sie ze zachwialam jego stan psychiczny :( Kiedy tak siedzielismy i zwyczajnie w swiecie rozmawialismy ... dzwiek przychodzacej wiadomosci ... Biore do reki telefon otwieram ... Odczytuje i ogromny usmiech na mej buzi ... przyslowiowo: od ucha do ucha rzecz by mozna ! Sms od P :

,, There is a girl in my mind and she knows I am thinking of her ... "

 

I jedna mysl: cholera co ja tutaj wlasciwie robie ? ... ( rozsadek )

Patrze i na przeciw siebie mam czlowieka ktory tak niedawno byl najwazniejszym w moim zyciu ...
Czlowieka dla ktorego zylam i marzylam ... ktoremu bylam w stanie poswiecic wiele ... bardzo wiele ...

Kolejna mysl : Przeciez on nie jest mi obojetny ... spedzilam z nim przeciez najpiekniejsze chwile .... ( serce )

Spotkanie dobieglo konca ... delikatny uscisk ... pocalunek w policzek ... i jego slowa jakby cios w samo serce :

,, Przeciez wiesz ze Cie kocham ... "

Ukrylam zaklopotanie ...

,,Do widzenia "

I odjechalam Taxowka ... Dzisiejszy dzien ... spedzilismy wspolnie ... no nie zupelnie ... poranna jego czesc ...
zerwalam sie z wykladow na ktorych zreszta wcale nie zamierzalam byc ... i skorzystalam z zaproszenia ... Sklamalabym mowiac ze nie bylo milo ...

Owszem . Bylo ...


Ale ...


No wlasnie ale ...

Przerazil mnie fakt ze powoli z mojej strony sie wypala ... I ja juz nie czuje sie obok niego jak kiedys ... Ze jest miedzy nami ogromny mur ... bariery nie do przeskoczenia ... roznimy sie tak bardzo i nie potrafimy sie wzajemnie rozumiec ... wszytsko to uswiadomilam sobie juz dawno ... jednak w tym momencie lawina tych mysli ... i ja z takim dystanem ... pozegnalismy sie milo ... lecz znacznie chlodniej niz dotychczas... nie rozmawialismy powaznie ... sadze ze nie bylo sensu ... kto wie czy to nie bylo ostatanie spotkanie w naszym zyciu ...


Nie wiem czy postapilam zle ... Moze i mam pewne wyrzuty sumienia ze nie powiedzialam o tym P ... ale z nami to
tak swiezo ze nie wiem czy powinnam wogole takie sprawy poruszac ... moze zostawie dla siebie a z czasem przyznam sie do
tego wystepku ...


W kazdym badz razie ... Caly czas pamietalam o P ... nie bylo momentu ... ani jednej krotkiej chwili ...
Ten diabel caly czas siedzi w mej glowie ...


Nie chce byc juz kochliwa !!! Stop ... Chce zawiesic tabliczke na czyji ... Bo kiedy myslalam ze M to milosc na cale zycie... I bylam o tym swiecie przekonana okazalo sie inaczej ... Nie chce juz inaczej ... Chce stabilizacji psychicznej ... chce trwalego emocjonalnego zwiazku zbudowanego na szczerosci ... na pragnieniach i wspolnych marzeniach ... Ja tak bardzo chce czuc sie potrzebna i kochana ... trwac wiedzac ze on trwa... zyc dla niego  wiedzac ze zyje dla mnie ... I kochac wiedzac ze i on kocha mnie ...


Jakby tego wszytskiego bylo malo ... Zawsze mialam dobry kontakt z R ... ostatanimi czasy cos nas do siebie zblizylo i byly nawet podteksty o powrocie ... jednak kiedy pojawil sie P ... wszytsko sie rozmylo i stalo sie jasnoscia... Nas juz nie ma i raczej nie bedzie... choc pisze tak twardo z moich ust ciezko wypowiedziec tak stanowcza deklaracje... jednak R to bardzo bystre i pojetne stworzenie wiec szybko zrozumial o co tu chodzi ... nie wnikal ... bylo dobrze ... P wyjechal ... a z R widuje sie czasami ... Dzis byl ...pojechalismy ze znajomymi do kina ,,Dlaczego Nie !" ... Polecam ... tym ktorzy lubia czulosci... uniesienia ... piekne zakonczenia...
i pragna naiwnie wierzyc ze ich zycie potoczy sie w bajkowy sposob... jednym slowem film idealny dla romantykow takich jak Ja ... Ale zeby nie zgubic watka... Powrocmy do R ... a wiec uwielbiam go i niesamowicie szanuje... to czlowiek ktory zawsze w mych oczach bedzie kims nad to ... Jest cudowny ... nie raz nazywalam go ,,Aniolem" nie bez powodow... Jednak to tez inna dla mnie bajka... Choc spedizlismy ze soba tyle czasu ... i pod wieloma wzgledami pasujemy.. czuje ze on chcialby sie dla mnie na sile zmieniac... i w ten sposob moglabym tylko swiadomie lub nieswiadomie...unieszczesliwac czlowieka na ktorym mi mocno zalezy ...


Odnalazlam cos czego szukalam dlugo ...

Odnalazlam swoj spokoj ...

Cieplo w ramionach ...

,, Cisze "  w glosie ...

Usmiech ...

Dotyk ukojenia ...

Iskierke w oczach ...

Swiatlo w zyciu ...

 

Nie chce tego zmieniac ... Chce byc warta tego uczucia ... Nie chce go zniszczyc ....


Byle do Marca ... :)

 

 

PS .

 

BLUE CAFE - MY ROAD

Teraz czuję, że jestem na swojej drodze
Teraz czuję, że mogę zmieniać świat
Ty nigdy nie umrzesz..
I jesteś moim całym życiem
Powiadam ty nigdy nie umrzesz
W moim sercu będziesz ciągle żywy

Teraz wiem, że nie jestem sama
Teraz wiem, że mogę dotknąć mojej duszy
Śnię o miejscu gdzie mogłabym zostać
Powiadam śnię o miejscu..
Gdzie spotkam Ciebie jeszcze raz

Pewnego dnia umrzemy
Twoja miłość zostanie
Na długo ponieważ jest moja
Jesteś moim całym życiem
To było wspaniałe-kochać ciebie
Zostaniesz w moich myślach
Na zawsze..

Bez tytułu
Autor: malenaaa
18 stycznia 2007, 00:07

Ja

cale zycie czekam na Ciebie :)

P

nie ... czekasz na mnie od 2 tygodni klamczucho

Ja

Ale cale zycie czekalam na takie szczescie <zawstydzony>

 

 

 

 

Dzis nastapil zwrot akcji w bajce ... moze nie calkiem zwrot ... ale cos albo mozna rzec ktos naruszyl spokoj ... mianowicie ja ... odebralam telefon od R ... z ktorym

w dalszym ciagu zyje w przyjacielskich stosunkach jak zreszta od 4 lat ... i P wie o nim chocby z opowiadan choc musze dodac iz zawsze czulam nutke zazdrosci ...

heh dzis rozmawiajac z R przez telefon ... nie wylaczylam Skype... gdyz to wlasnie P kazal mi odebrac dzwoniacy telefon i uznalam ze porozmawiam nie wylaczajac przy tym

naszej rozmowy jednak przeprosze go na momencik ... tak tez zrobilam ... wydawalo mi sie ze bylam swiadoma swych slow i pilnowalam sie z tym co mowie zeby w zaden

sposob nie urazic przy tym P ... rozmowa mila... rozmawiamy bardzo czesto... szkola zycie dom problemy itd ... ciesze sie ze mamy wciaz tak dobry kontakt ...

skonczylam rozmawiac ... wrocilam do P ... a tu foch i to nie taki zwyczajny foch ale naprawde powazna awantura... choc nawet nie krzyczal... to bylo gorsze... mowil

spokojnym sciszonym tonem ... o tym ze rozmawiajac z R uzylam do niego slowa ,,kochanie" ... Boze zabij mne ale nie pamietam .... jak wogole moglo mi sie cos takiego

przytrafic? cholera... co ja bezmyslna jestem.... nie wierzylam w to ze moglam cos takiego powiedziec ale P byl bardzo zdenerwowany wiec zrozumialam ze raczej tego

z sufitu sobie nie wziol;/ cholera no... jak ja moglam tak powiedziec skoro z R lacza nas czysto kolezenskie stosunki... nie pamietam nawet momentu... ;/ dziwna sprawa

... moze nie panuje nad tym co mowie... co najgorsze nie pamietam ... P byl bardzo dlugo zly i smutny... ale nie wyzywal sie w zaden sposob na mnie ... mial sciszony

glos i poczulam ze jest jak zagubiony chlopczyk ... wyciagnelam wiec dlon i jak na tacy podalam mu MENU moich uczuc... nie omijajac szczegolow ... powiedzialam ze

popelniam bledy ale az tak perfidna i wyrafinowana osoba nie jestem ... nie potrafilabym go tak mocno oszukiwac w strefie tak delikatnej bo przeciez dotyczacej uczuc...

sama zmeczylam sie tym tlumaczeniem... ktorego on w zaden sposob nie chcial wysluchac ... i z bezradnosci poplakalam sie ... wtedy P powiedzial ze stara mi sie zaufac

ale nie daje mu do tego szansy ... i wszytsko czego on chce to tylko mnie .... i lzy smutku przerodzily sie w szczescia ... byl znowu uroczy i kochany... powtarzal:,, uspokoj

sie kochanie , juz wporzadku , juz dobrze? " heh troskliwy ... oj jaki on jest troskliwy .... z drugiej strony gdyby sytuacja byla w druga strone z pewnoscia sfoszylabym sie

niemilosiernie.... nie wiem co mnie opetalo i jak moglam sie tak zapomniec;/ eh .... musze uwazac... i pamietac o WADZE slow ... poki co jest dobrze... i z ta swiadomoscia wybieram sie

do lozka... poraz kolejny z usmiechem... i znowu dzieki niemu :)))

 

Po pierwszych zajecia aerobiku z dokladniejszej dziedziny: DANCE / HILO / FUNKY ... musze powiedziec wow .... nie dosc ze prowadzi je przesympatyczny i bardzo

przystojny (zonaty) mezczyzna ... do tego uklady muzyka ... wszytsko opracowane swietnie i dopiete na ostatni guzik... mam karnet na 12 wejsc ... pierwsze za soba ...

w piatek wybieramy sie na STEP ... w miedzy czasie zjadam pare misek zupy kapuscianej na odchudzanie dziennie ... i moze wkoncu zobacze efekty ... nie robie tego

wlasciwie dla nikogo .. predzej dla samej siebie i wlasnego lepszego samopoczucia ... zobaczymy jakie beda rezultaty ....

Poki co zyje ... ,,miloscia" .... moja wlasna ... jedyna ... wyjatkowa ....

 

DOBRANOC;*

NIE ODDAM NIKOMU !!! NI HU HU
Autor: malenaaa
16 stycznia 2007, 23:35

Codziennie coraz bedziej ... kazdej nocy mocniej ... wciaz uswiadamiam sobie jak wiele P wniosl do  mojego zycia i jak bardzo mi go brakuje ... a On tak daleko ... Niczym na drugim koncu swiata ...Ale czekam cierpliwie ... i poki co nie przestane ...

Zdalam sobie sprawe ze juz doroslom sie staje i wypadaloby ulozyc jakos swoje zycie przynajmniej mysli dotyczace jego i wiedziec wkoncu jasno i czysto czego sie pragnie ... obrac kierunek  i odpowiedni cel ... Nie chce zabawy ... przelotnych znajomosci ... flirtow ... to wszytsko niech idzie w cholere ... ja juz naprawde chce nalezec do jednego czlowieka na ziemi ... calym sercem cala dusza i cialem ... nie miec watpliwosci ... i zyc dla niego ...

Pan P ... gleboka mysl ... chwila zastanowienia i cisza ...

Coz ja moge dodac? ... wiem ze jest odpowiedni ... tak czuje! ... nie wymienialabym go na nikogo  innego ... Bo on mnie rozumie ... bynajmniej sie stara... bo on sie troszczy ... bo jest dobry konsekwentny ... i kocha dzieci ... bo moglabym rozmawiac z nim godzinami ... a nawet jak nie  byloby o czym... milczec w ciszy... w kazdym badz razie nie niezrecznej! Lubie czuc sie wazna ... Pragne by ktos mnie docenial ... znal moja wartosc ... i darzyl ogromnym szacunkiem ... z jego strony to wszytsko dostaje ... choc zbyt wiele nie oczekiwalam ... dostalam za nadto ...zaskoczyl mnie ... soba i swoim podejsciem do sprawy ... jest inteligentny i uroczy ... Czego wiecchciec wiecej ? ... Zeby tego bylo malo... ma zdrowe i odpowiednie podejscie do zycia ...Jest mezczyzna ... z dziecka dawno wyrosl... wie jak sprawic zeby kobieta czula sie wyjatkowo...jak ja oczarowac slowem i obdarzyc pocalunkiem ... a wiec oto pojawil sie moj rycerz w pieknej zbroi na cudnym bialym koniu... mam go ... choc nie przy sobie ... codziennie zapewnia ze jest moj ... najsmiesniejsze ... jest to ze naprawde mu wierze... dzieli nas ogromna odleglosc ... ale mam nadzieje ze ona nie stanie sie dla nas wyrocznia ... chce walczyc ... czuje sie na silach ! wiem ze warto bo wiem o co ... o najcudowniejszego czlowieka :))) o mojego P ...


Moze to brzmi troche irocznie ... I dla was dziwnie ... Jeszcze niedawno zapewnialam o swojej nienagannej milosci do M ... a teraz pojawil sie nijaki P ... i zawrocil w glowie ... a dla mnie M i wszytsko inne przestalo istniec ... to nie tak! M wciaz jest w glowie i blisko mego serca ... ale  ostatanio uswiadomil mi poraz kolejny ze nie bylibysmy ze soba szczesliwy ... bynajmniej ja ... On jest okropnie zlosliwy i uszczypliwy ... do tego foszy sie jak maly chlopczyk ktoremu kolega zabral zabawke z piaskownicy ... nie rozumie pewnych spraw i nie potrafi do nich w odpowiedni  sposob podejsc ... zaluje ... bo to dobry czlowiek ... bardzo dobry ... ale ma problemy z samym
soba ... chcialabym mu pomoc .. ale nie ejstem w stanie ... bardzo czesto mysle o nim i jego los nie jest mi obojetny ... Jestem tez pewna ze nigdy nie zapomne o najpiekniejszych chwilach jakie zdolalo mi sie w zyciu przezyc... o tych blisko niego ... po dzis ... po jutro ... na wiecznosc ...


Staram sie jednak ulozyc jakos swoje zycie ... w ten spsob aby bylo realnie ... Kolejna milosc na odleglosc? pff brzmi znajomo .. heh ja juz chyba takiego pecha poprostu mam ... albo to sprawdzian czy oby na pewno doroslam do tej milosci i na nia zasluguje ...


Chyba powinnam ugrysc sie mocno w jezyk ... jak moge to uczucie nazywac tak szybko MILOSCIA !!!

moj blad ... czasem czlowiek sie zagalopuje ... Albo napisze to co mu slina na jezyk niesie ... Chce podejsc do tego z dystanem ... powiedziec ,,Kocham " kiedy bede tego pewna ... nazwac miloscia kiedy nic innego na swiecie nie bedzie mialo znaczenia ... sadze ze troszke na to przyjdzie poczekac ale komu sie spieszy :) na pewno nie mi ...

Nie szukalam tego uczucia ... One samo odnalazlo mnie ... wtedy kiedy czulam sie juz upadlym aniolem a moje skrzydla o malo nie dotknely ziemi ... wtedy kiedy czulam sie najbardziej samotna istota na ziemi Bog zeslal mi aniola w czlowieczym ciele i duszy ... zeslal mi najwspanialszy prezent jakim mogl obdarzyc moje serce ... zeslal mi szanse na szczescie ... i za to stokroc Cie Dziekuje Dobry Boze ...:*


Jesli chodzi o zycie poza obszarem mojej bajki ...:) i snu ... wszytsko w normalnej tonacji ... kolory adekwatne do pogody :) czyli bywa roznie ... raz deszczykowato raz sloneczkowato ... kto by tam narzekal:)? W sobote zaliczenie z koszmarnych macierzy ...:) w przyszla srode ... zderzenie z fryzjerka:) i zrobienie  odrostu ktory mam na pol glowy ... hehe :) jak sie zyje tak po wariacku to sie nawet na to nie ma czasu:) w miedzy czasie zapisalam sie na fitness... i kupilam karnet na 12 wejsc ... od lata przytylam 6 kg i ta swiadomosc mnie przeraza:) ale poki co popracuje nad soba ... i mysle ze do powrotu P wszytsko bedzie w  odpowiednim stanie ... choc on twierdzi ze lubi moje boczki:) i dla niego jestem sliczna :) ... na wspomnienie tych drobnych slow .. ogromny usmiech na mej buzi :) ... oby do konca lutego ... i znowu te silne ramiona ...

a ja w nich wtulona ... :):):):)


Dobranoc :*

 

misz masz mojego zycia
Autor: malenaaa
14 stycznia 2007, 19:18

Wrocilam z uczelni ... przyslowiowo padam na mordke... i nie marzy mi sie nic procz ... mojego lozka i cieplego koca... zaliczenia sa :) teraz tylko jeszcze ta zmora macierzowa :) tzn. MATEMATYKA ... Ociagalam sie z napisanem tej notki.. choc musze przyznac ze pisac mam o czym ...

* zaczne od tego iz ujela mnie ta ksiazka ... poprostu cudownie banalna i zwyczajnie ladna jednoczesnie ... Richard Paul Evens : ,,Słonecznik" zeby nie zapomniec z gory napisze : POLECAM ! choc moze ksiazki nie sa moja mocna strona i nie stalam sie w ciagu paru dni ich znawca... to jednak mnie ta powiesc stala sie bliska ..


,, Wszyscy nosimy w glowie obraz tego jak powinno wygladac nasze zycie ... namalowane pedzlem naszych pragnien i celow ... Tymczasem w ostatecznym rozrachunku okazuje sie ze ono nie wyglada nigdy tak jak sobie wyobrazalismy ... W tym tkwi najglebsza tajemnica czlowieczenstwa... Choc wolimy w to nie wierzyc zycie w znacznej czesci ...jest tylko reakcja na okolicznosci" ...

Fragment ,,Słonecznik" ...


* Zszokowala wrecz wiadomosc ... przeczytana na stronie ! Mianowicie w przyszly piatek zespol Boys ma swoj koncert ... w Katowicach w hotelu Novotel ... dzieki Bogu impreza zamknieta bo jeszcze jakis diabel by mnie tam skusil ... Rozmawialam dlugo przez telefon z M ... na poczatku pojawil sie nawet pomysl ze skoro bedzie juz tak blisko moze spotkamy sie ... moze porozmawiamy ... byly .... bo konczac rozmowe wzajemnie chyba dostraczylismy sobie ogromnej ilosci przykrosci ... jego kasząca zlosliwosc i ja probujaca odeprzec ten atak... przynajmniej rozmowa utwierdzila mnie w przekonaniu ze ten czlowiek wogole mi nie pasuje :( ... przykre ale jakze prawdziwe... kiedys tak slepo bladzilam oczami ... tak mocno pragnelam wierzyc i kochac ze wszytsko inne jakby bez znaczenia ... wszytsko to co mialo naprawde znaczenie w czym nie bylo nam dobrze ... nie zauwazalam a moze pragnelam nie zauwazac...


* Pare dni temu ... zadzwonil Pan K ( ten ktory zostanie tatusiem) ... przyjechal po mne i zabral na podwieczorek ... rozmowa byla mila ... duzo o naszej przeszlosci ... jego przyszlosci ... usmiechow milych gestow i slow szczerosci ... powiedzial ze go zadziwiam i to niesamowite ze w tak szybkim czasie wrecz z dnia na dzien staje sie kobieta ... kiedy wysiadalam mialam w zwyczaju pozegnac sie calujac w policzek ... on jednak ubiegl i pocalowal w usta ... dotykajac jezykiem moich warg ... ah dziwna sprawa ... ale tutaj sprawdza sie jak najbardziej teoria ze : nie docenia  poki nie straci ...


* Pana P co prawda nie ma ale caly czas czuje jego obecnosc moje cale zycie nasaczone jest nim ... Codziennie piszemy ... rozmawiamy .... i okazujemy sobie duza ilosci zainteresowania ... czuje ze z kazdym dniem traktuje mnie jeszcze lepiej niz wczesniej ( chociaz trudno uwierzyc ze jeszcze lepiej da sie) ... jestem w jakims snie ... bardzo pieknym... slowo cudnym byloby idealnym wyznacznikiem ... Slowo kocham stanowczo za duzo ... stan zakochania pozostawie w ciszy ... zauroczenie i fascynacja tym czlowiekiem ... to trafny obraz moich odczuc ... Ciesze sie ze spotkalam kogos kto potrafi okazac ze drugi czlowiek jest dla niego bardzo wazny ... ze nie wstydzi sie swych uczuc i potrafi mowic o tym glosno i szczerze ! ... ucze sie przy nim ... doceniac... i wazyc slowa ... Jest mi bliska osoba ....

Czasem nachodzi tylko mysl: Czy nie zbyt pieknie zeby bylo prawdziwie? ... Boje sie ...

Ale pesymizm tym razem odrzucam w kat ... a kysz ! jak najdalej ...

Ja przeciez chce byc SZCZESLIWA !!!

Bez tytułu
Autor: malenaaa
10 stycznia 2007, 13:00

Zle samopoczucie sprawia ze wszytsko odkladam na pozniej ... Leze w lozku ... Slonce zaglada do pokoju z niewyobrazalnie mocymi promieniami tak ze mruze oczy na widok takiej ilosci swiatla ... Slonce? hmmm coz za ironia ! tez nie mialo kiedy wyjsc ... Jesli pogoda mialaby odzwierciedlac stan mojej duszy z pewnoscia padalby deszcz lub grzmialy pioruny szalejacej za oknem burzy ... jednak jak na zlosc jest inaczej a ja nie potrafie sie tym cieszyc ... Bo choc chmury odeszly w moim zyciu nastala szarosc ... Jest mi zle tak naprawde zle! Jest mi tesknoe tak naprawde teskno do Ciebie ... ! - fragment dzisiejszego smsa do P ...

 

Telefon po brzegi zapelniony smsami ... skrzynka nadawcza przestala funkcjonowac ... wysylam ich przecietnie piec na godzine ... dlaczego? bo wtedy czuje sie jakbym byla o krok blizej niego ... czuje sie potrzebna ... uwielbiam tak sie czuc ... to dzieki niemu ... dla Niego ! 

 

Sa tez taki chwile ...

Pozny wieczor ... tesknota za meskimi ramionami i smutek w oczach ... w opiscie niezwykly fragment cudnej ksiazki : ,, Jest czas burzenia i czas budowania" wtedy dzwiek przychodzacej wiadomosci i w dolnym prawym rogu ekranu ... migajaca koperta z wiadomoscia od M :

krotka rozmowa ...

M
mam nadzieje ze to co teraz zbudujesz bedzie mialo solidne fundamenty
M
czego Ci z calego serca zycze
Ja
fragment z ksiazki 11 minut.... polecam
Ja                                                                                                                                                                                 tesknie... ( malo przemyslane posuniecie ... ;/ )
M
nie czytam
M
dobranoc slodka                                                                                                                                                            Ja
dobranoc moja milosci ....
Ja
:*
M
tez tesknie
Ja
tak bedzie lepiej...
Ja
nigdy nie zapomne...
M
:)
M
ja tez
Ja
dziekuje za krotki dialog
Ja
:*
Ja
i ze jestes...
Ja
dobrej slodkiej i spokojnej... nocy
M
nie ma za co
M                                                                                                                                                                                slodszej i o wiele spokojniejsze
Ja
dobranoc Moj M ...
M
dobranoc Moja M...

 

chyba sie zapedzilam... na cholere ? po cholere? chyba jedyne sensowne wytlumaczenie ... ze w tej wlasnie chwili tak czulam ... ale nie powinnam byla .. gdyby M znal prawde ... gdyby wiedzial ze jest ktos taki ... z pewoscia ciezej byloby mu zyc ... wiem ze mnie kocha ... co do tego brak jakichkolwiek watpliwosci ... to jak w okrutnym filmie o milosci dwojga ludzi ktorzy z powodu wielu roznic i barier ich dzielacych nie moga zyc razem ... zawsze bedzie w mojej pamieci ... zawsze !!! ....

 

Wczorajszy sms od P:

,, Uczucie rodzace sie miedzy dwoma osobami czesto przeistacza sie w rutyne i przyzwyczajenie ... Kazdy kes zaczyna smakowac tak samo i potrzebny jest do przetrwania ... zaskakujesz mnie coraz bardziej , smakujesz inaczej ... nieprzyzwoicie soczyscie i slodko... a ja z kazdym kesem jestem bardziej glodny ... tylko badz " ...

 

wiec jestem ...

nie chce zaprzepascic szansy na szczescie ... nie bedzie latwo ... nie jest ... ciagle cos... wciaz ktos ... jednak wierze sie sie uda ... ze odnajde spokoj ... odnajde upragnione szczescie u boku ... moze wlasnie P ... chce sie zmienic ... nie dla niego lecz dla samej siebie ... chce jasno wiedziec czego chce i pragne w zyciu .... nie chce juz zablakanej malej dziewczynki ktora wiecznie zmienia zdanie bo nie wie jak ma postepowac w zyciu ... chce stac sie kobieta ... dla niego dla mnie dla nas ...

 

 

 

 

 

 

...
Autor: malenaaa
09 stycznia 2007, 20:36

P ...     
wiesz prawda
Ja
?
P ...      
no co
P ...     
nie wiesz ??
P ...chyba tylko ja wiem :p
Ja
a co wiesz?
P ...
jak bardzo mi Ciebie brak
Ja
smiem sadzic ze wiem doskonale ...

P ... 
nie chce byc monotemetyczny ale brakuje mi Ciebie strasznie ...

 

po takiej rozmowie az skrzydla rosna u serca ... chce sie wzbic w niebo i latac ... usmiechajac sie dokola ...  czuje sie wkoncu potrzebna ... wiem ze gdzies jest ktos ... brzmi bardzo podobnie ... nie jestem z zelaza ... pamietam o M ... jednak wiem ze to wszytsko nie mialo by sensu ... staram sie odnalesc szczescie w spojrzeniu tego mezczyzny ... w cieplych ramionach ... i dotyku rak ... staram sie ... i wychodzi ... nie tak ze zapomnialam... nie tak ze kochac przestalam... ale tak ze przegralam walke o ta milosc ... i nie warto plakac nad rozlanym mlekiem ... jeszcze nie raz nawet dwa ... wspomne .... z pewnoscia z bolem... z lzami... o chwilach emocjach i jego slowach ... jeszcze nie raz zatesknie tak jak tesknie dzis .... nie chce myslec ... chce zyc i cieszyc sie tym zyciem... tak jestem kochliwa! jestem bardzo ... gdy tylko poczuje ze stajesz sie dla kogos wazna ... mozna mnie owinac wokol wlasnego palca... staje sie wtedy taka malutka ... dlugo szukalam odpowiedniego czlowieka .... a chyba to on odnalazl mnie ... skad moge wiedziec czy jest odpowiedni? hmm otoz to .... to czuje ... porpostu czuje! nie dlatego ze sie ladnie ubiera czy nosi drogie jeansy... nie dlatego ze ma zawsze czyste buty i ladnie pachnie ale dlatego ze potrafie rozmawiac ... usmiechac sie szczerze i czuc sie wyjatkowo zawsze wtedy gdy jest blisko ....

 

PS.

Jest czas rodzenia i czas umierania ...
Czas zasadzania i czas wyrywania , tego co zasadzono ...
Czas zabijania i czas leczenia ...
Czas burzenia i czas budowania
Czas placzu i czas smiechu ...
Czas zawodzenia i czas plasow
Czas rzucania kamieni i czas ich zbierania
Czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania sie od nich
Czas szukania i czas tracenia ...
Czas zachowania i czas wyrzucania
Czas rozdziernia i czas zszywania
Czas milczenia i czas mowienia ...
Czas milownia i czas nienawisci
Czas wojny i Czas pokoju ...

 

11 minut ....

11 minut ...
Autor: malenaaa
09 stycznia 2007, 00:41

Minute temu zakonczylam czytac ... ,, 11 mitut " - Paulo Coelho ... wypozyczyl;am ja dzis poznym po poludniem ...a do jej przeczytania sprowokowal mnie Pan P ... wlasciwie juz nie Pan ... tylko Moj P ....


SMS od P :

,,Czego oczy nie widza tego sercu nie zal . Nic bardziej falszywego. Im bardziej oczy nie widza tym
bardziej zal , tych uczuc ktore " ... 11 minut . Pamietasz ?


Nie pisalam dluzszy czas ... zylam w innym swiecie ... zaczarowanym ... bylam szczesliwa ... tak naprawde szczesliwa ...
zapomnialam jak to jest ... ostatnie dni odswiezyly jednak ta pamiec ... nie powiem ze sie zakochalam ... nie wiem
jak jest ... jeszcze nie potrafie myslec racjonalnie ... poza tym nie mam pojecia co bedzie za tydzien czy miesiac ...
nie zapeszam ... warto jednak stwierdzic ze mocno mi zalezy ...

P wyjechal dzis wczesnym rankiem ... wedlug moich obliczen za okolo 10 godzin powinien byc na miejscu ...
Martwie sie ... czuje wewnetrzny niepokoj ... i czekam na wiesci ze jest na miejscu i wszytsko wporzadku


Gdybym miala w wielkim skrocie opisac ostatanie dni ... napisalabym ze bylam nieprzyzwoicie szczesliwa ...
cudowny stan ... kiedy nie liczy sie nic innego kiedy mysli i cala dusza przesiakniete sa stanem niewyobrazalnej
ilosci usmiechu .... usmiechalam sie naprawde .... tak prawdziwie ... jednak jeszcze potrafie .... On jest cudny
i nie mowa tu o sposobycia bycia czy wygladzie ... jak kazdy ma swoje wady i zalety ... jednak potrafi czarowac ...
w magiczny sposob traktowac ... potrafi sprawic ze ktos czuje sie wazny i potrzebny ... no i nade wszytsko potrafi
okazac czulosc i uwage .... jest dobrym czlowiekiem ... i to nie ulega nawet najmniejszej ilosci watpliwosci ...

Wiem ze bede tesknic ... juz tesknie ...


Teraz zrozumialam bardziej niz kiedykolwiek wczesniej sens tych slow :

,, Czego oczy nie widza sercu nie zal ... Twierdze ze nie ma nic bardziej falszywego ... Im bardziej oczy nie widza
tym bardziej zal - tych uczuc ktore ... staramy sie w sobie stlumic o ktorych chcemy zapomniec ... Gdy jestesmy na
wygnaniu , pielegnujemy najmniejsze wspomnienia o ojczynie o naszych korzeniach ... Gdy jestesmy daleko od ukochanej
istoty kazdy mijany przechodzien przypomina nam o niej ... "


Czego oczy nie widza tego sercu zal ... I wlasnie ze tak bardzo dzis zal stad wyjezdzam ... - z Pamietnika Marii

GORACO POLECAM   ,, 11 MINUT "

P
Autor: malenaaa
02 stycznia 2007, 23:13

Mialam dystans... sami wiecie ze nie bylam pewna czy w to wchodzic... obiecalam sobie ze dosc ranienia .. lez i smutku... i co? ... hmm i okazalo sie jednak ze ja jestem  skazana na nieszczescie ... Nie spalam  pol nocy ... oblewal mnie na przemian zimny i goracy pot .... drgawki ... i wciaz te same sny... ciagle w nich on ... Pan P ... cholera skad moglam wiedziec ze i on sie mna pobawi? nic na to nie wskazywalo a jednak ...  tego dnia spedzilam z nim mily wieczor ... on i jego znajomi na rynq .... bylo zabawnie rzeklabym wrecz ze bardzo ... spogladalam na niego czesto... i do teraz przechodza mnie ciarki na mysl ... na wspomnienie njego spojrzenia... tak nie patrzy czlowiek bez uczuc... nie kladzie reke na rece ... nie glaszcze przez spodnie kolana... nie okazuje tyle czulosci a jednak... drna okazal sie dobrym aktorem pomyslalam ale w srokdu chcialam wierzyc ze on jednak cos czuje ... bylo cos co nie pozwalalo mi w to do konca zwatpic... wczoraj tak nagle powiedzial ze to i tak nie ma rajic bytu ze on wyjezdza... a ja i tak mu nie pasuje...
tzn nie pasuje mu we mnie wiele moich rzeczy... tak ajkbym dostala reka w twarz ... po cholere ja sie w to wszytsko wplatalam pomyslalam? ... porposilam jednak o spotkanie... dzisiaj... te ,,ostatnie" okolo godziny 17 napisal: ,, i co robimy" wiec zadzwonilam... spytalam jaki ma pomysl... on ze zadnego...zimny... wrecz lodowaty jak zwykle... zreszta
kwestia przyzwyczajenia... zaczelam cudowac wymyslac... choc tka naprawde poszlabym gdziekolwiek by nakazal... stanowczo stwierdzilam hmm to niech bedzie spotkanie pod ikarem... na to on: ,,wiesz co mi sie tam nie chce isc" ... oniemialam... spytalam czy chce Ci sie wogole gdzies isc a on ze hmmm ze nie ... zrobilo mi sie przykro powiedzialam zeby sie zastanowil i dal mi znac ale nie wytryzmalam po godzinie dzwonie: on mowi: nie jednak dzis nie .... smutno odkladam sluchawke... nie pamietam czy kiedykolwiek ktos mnie w ten sposob olal... dziewczyna powinna sie szanowac wiem wiem jesli jednak w gre wchodzi cos takiego... ja nie daje za wygrana... czasem zle tym razem
moze dobrze... wrocilam do domu i zadzwonilam... rozmowa malo przyjemna... zaczelam wrecz prosic o spotkanie... czulam sie jakbym zebrala o namiastke czulosci... ale nie potrafilam przestac nie pamietam nie znam sie takiej ... zapytalam czy sie zobaczymy: jego chlodne nie wiem i pytanie wlasciwie po co... to zaczelam mu to wszytsko w ladny sposob ilustrowac i kiedy opadly mi juz rece powiedzialam zeby sie zastanowil... zakanczajac rozmowe... na to on: poczekaj... powiedz mi jak poczulas sie kiedy tak dzis Cie potraktowalem? ... hmmm na to ja : najgorzej na swiecie... On: to teraz widzisz jak ja czulem sie niejednokrotnie dzieki Tobie... spotkamy sie jutro obiecuje... Ja Ci to obiecuje... moze to glupie ale starsznie sie za Toba stesknilem... nie bylam pewna czy dobrze slysze
wiec powtorzylam: ,,steksniles sie" a on: bardzo....

poleciala mi lza... szczescia :)))

Troszke mi to pokazalo... uswiadomilo ze moze rzeczywiscie bawie sie w nieswiadomy sposob ludzmi a oni cierpia... moze powinnam patrzec bardziej na to jak kiedy i kogo traktuje mam nauczke... nie wiem jak jest... i czy on cos do mnie wlasciwie czuje czy nie ...

jeszcze zapytal :

,,Bardzo przeszkadza Ci to ze wyjezdzam nie" ?

hmm dosc dziwne pytanie ... powiedzialam mu ze ja bym tego nie sformulowala w ten sposob... tylko powiedziala ze jest mi przykro i teksno z tego powodu... cieklawe co mial na mysli to mowiac... mam swoja teorie w glowie... cicho mysle ...

nie chce sie znowu zawiesc...

... PODSUMOWUJAC ...
Autor: malenaaa
31 grudnia 2006, 13:48

Gdybym miala podsumowac miniony rok .... hmmm z pewnoscia z usmiechem wspomnialabym  o tegorocznych wakacjach i paru wyajtkowych dniach w ramionach M ktore dodaly memu zyciunapedu i nadzieji na przyszlosc ... o tych chwilach razem spedzonych .. kapieli w Sniardwym  i porankach przy jego boku ... o spacerach za reke ... zwiedzaniu stolicy ...tanczeniu... kloceniu sie i slodkim godzeniu ... wspomnialabym tez o koncercie na ktorym bylam .... nawet dwoch ... o pieknej dedykacji piosneki ,,wspomnij mnie " od M ... o najszczesliwszych
momentach mojego zycia ... wspomnialabym tez ze smutkiem o glupiocie...szpitalu... plukaniu zoladka i ojomie ... o wielu klotniach i nieporozumieniach miedzy mna a moimi kochanymi rodzicami ... wspomnialabym o walce jaka musialam przebyc zeby chronic i uparcie bronic mojej milosci ... o zlych ludziach napotkanych na mej drodze ... i o szybkiem kursie dorastania i uczenia sie bycia kobieta w towarzystwie ... wspomnialabym tez o goryczy i rozczarowaniu ludzmi jakie zdolalam przezyc wiele razy ... o nieufnosci i braku zrozumienia ... o plotkach
i zdradach ... wokol... podsumowujac ten rok .... moge stwierdzic ze byl on obfity zarowno w smutki jak i szczescie ... biorac do wszytsko pod uwage i sumujac smialo mozna przyznac ze wychodzi na zero.... ten rok byl specyficzny ... i z pewnoscia na zawsze zapadnie mi w pamieci... Gdybym mogla sobie czegos zyczyc .... to chcialabym zyczyc sobie usmiechu taki ktory nie znikalby mi z ust i rozpromnienial moja twarz ... zycyzlabym sobie tez mniej lez gdyz ilosc,jaka w zyciu wyplakalam z pewnoscia jest wystarczajaca iloscia... i moglaby juz taka zostac do konca zycia ... mniej lez wiecej usmiechu ... i brak rozczarowan to najwazniejsze.... i milosci
nie wspomne... choc chcialabym...zostawie to w ciszy... i tak dostane od zycia to na co zaluzylam... bez zalu przyjme i bede starala sie stawac wciaz lepszym czlowiekiem ...

i tego samego zycze wam i ja kochani blogowicze... zeby kazdy zly czyn uczyl i uszlachetnial... zeby zycie uczylo doceniac ... i NIE  kazalo nam tracIc ...

Szcvzesliwego Nowego Roku i Szampanskiej Zabawy ...


PS. Do zobaczenia na waszych blogach w 2007 :*:*:*:*:*:*:*