15 marca 2007, 09:44
Te slowa brzmialy jak wyrok ... z ktorym musze sie pogodzic ale nie pogodzilam ... Wiem ze chce mojego dobra ... Wiem ze nie chce krzywdy zadnej ze stron ... Wiem ze jest madrzejszy wiecej rozumie ... zna zycie ... Jednak te argumenty nie wystarcza zeby dac sobie z nim spokoj ... Bo chociaz czasem rozum doskonale zdaje sobie sprawe ... To serce i tak nie pozwala odpuscic... P wyjezdza po swietach... i wroci tu za rok ... Tak musi ... Tak wypada ... Chce pomoc ... Rozumiem ... To jego rodzina ... najblizsza ... najkochansza ... Bedzie trudno ... Bedzie cholernie ciezko ... Rok to kawal czasu Jak ja sobie poradze? ... Pociesza mnie fakt ze jeszcze istnieja autokary i samoloty i zawsze uparcie stawialam na swoim nawet jesli rodzica sie nie podobalo ... a wiem ze nie spodoba ... trudno ... To moje zycie to moje szczescie to moja Milosc ... Mam gleboka nadzieje ze moja wiara sila i mocne uczucia dadza roda przyzwiecieza odleglosc tesknote i czas ... Tak Kocham Go ;*