09 lutego 2007, 22:23
Stwierdzilam ze aby nie zwariowac musze sama sobie wyznaczyc dystans ... dzis nie przesunelam zakladki w kalendarzu... skoro nie zrobilam tego ja z pewnoscia jeszcze dlugo bedzie tkwic w miejscu :) moze i dobrze ... pracuje nad zdystansowaniem wlasnej osoby jednak trudno mowic w tym wypadku o sercu ... Czasem zastanawiam sie czy to wogole normalne i rzeczywiste... Jeszcze nie tak dawno ,,kochalam" czlowieka ktory byl dla mnie wszytskim i nie sadzilam ze kiedykolwiek ktos bedzie w stanie zajac jego miejsce .... Czy wiec mozna tutaj mowic o tym ze wlasciwie nie mam pojecia co to znaczy kochac i czym w rezultacie naprawde jest MILOSC ... ? hmmm .... Oczywiscie nie jestem idealna... popelniam bledy ... nazywam miloscia moze rzeczywiscie cos co nie jest nawet tego namiastka ... Ale nikt przeciez nie ma takiej pewnosci ... Do prawdy nie ma na swiecie czlowieka ktory potrafilby rozroznic zwykle zauroczenie od kochania ... to raczej sprawy ponad to ... bo przeciez nikt za nas nie kocha... nikt nie potrafi w jednym momencie zrozumiec co czujemy... kazda milosc jest inna ... kazda malowana jest innymi kolorami ! i z pewnoscia kazda jest wyjatkowa na swoj jedyny sposob... Zastanawiam sie gleboko.... Sa rozne stwierdzenia... Jedni sadza ze kocha sie raz i na cale zycie... Ale przeciez nikt nie jest w stanie tego udowodnic... Ah te ludzkie teorie... kazdy ma wlasna i zyje wedlug niej ... Ja nad swoja wlasnie pracuje ... Jesli ja zrozumie z pewnoscia podziele sie z wami wlasnymi spostrzezeniami .... Jednak jesli powiem ze naprawde Kochalam M ... sadze ze w zaden sposob nie sklamie ... Nigdy ale to nigdy nie bedzie mi obojetny... i zawsze bedzie gleboko w moim sercu... Jednak w pewnym etapie tego zwiazku wiedzialam ze nic z tego nie bedzie ... choc probowalam ze wszytskich sil tlumic ta mysl w sobie ... Rozsadek i kobieca intuicja tym razem nie zawiodly... Po raz setny powtarzam... To cudowny czlowiek... Bardzo dobry czlowiek... Nic ani nikt nie jest w stanie wymazac z mojej pamieci najpiekniejszych chwil mego zycia obok niego ... Ilekroc o nich wspominam lza kreci mi sie w oku... One byly niczym zakazany owoc... Ja moj bunt i walka przeciwko calemu swiatu w obronie tej ,,milosci" ... Bylam w stanie poswiecic wiele nie zawacham sie uzyc slowa wszytsko... Z perspektywy czasy patrze na to inaczej ... ale nie potrafilabym mowic ze to byl blad... ze zaluje ... ze stracilam czas... Takie slowa z moich ust nigdy nie padna ... Kazdy zwiazek ukazuje nam nowe wartosci ... uczy ... doceniac...czekac cierpliwie... trwac... rozumiec.... stalam sie madrzejsza i silniejsza o jednego czlowieka... o cudownego czlowieka ktory zostal mi zeslany z nieba na droge zycia ... Nie wyszlo nie dlatego ze uczucie bylo za slabe ... wrecz przeciwnie... po pewnym okresie czasu zaczely nas meczyc klody rzucane pod nogi ... potykalam sie wrecz i opadalam.... ale uparcie podnosilam ocieralam lzy i dazylam dalej ... nadszedl jednak czas kiedy oboje bylismy zmeczenie zyciem na odleglosc... i nie chodzilo tu tylko o to... ale o wszelkie nieporozumienia jakie z tego wynikaly... duzo w tym z pewnoscia moich bledow... Braku zrozumienia czy troski... teraz jest inaczej ... staram sie podchodzic do zycia bardziej rozsadnie... Tak aby nie krzywdzic bliskich aby nie sprawiac im cierpienia... Staram sie myslec o przyszlosci i o tym czy z danym czlowiekiem bylabym w stanie zalozyc cudna kochajca sie rodzina... i ile w tym mozliwosci.... moze za nadto dorosle... co ja wiem o zyciu cholera.... - ktos pomysli.... Moze nie zbyt wiele... a moze wlasnie wystarczajaco by wysunac odpowiednie wnioski i skonczyc zycie ktore nie zbyt mi odpowiadalo.... Jestem osoba ktora ceni sobie cieplo i bliskosc drugiej osoby... Wielokrotnie powtarzalam ze ja nie potrafie byc sama ... Samotnosc mnie dobija... upokarza.... krzywdzi i cholernie rani.... Zalosna jestem;/ Nie chce sie nad soba uzalic... Dzis P sprawil mi wielka przyrkosc... poznalam go takiego jakiego nie znalam... zawahalam sie czy to mowi czlowiek ktorego rzekomo ,,kocham" czy to oby na pewno moj P .... po glebszym wniku w jego slowa i przemysleniu.... wiem ze chcial dobrze... i moze nawet to sprawil... Toczy ze mna niezwykle trudna psychologiczna gre.... Wie co powiedziec jak postapic... Jego ironia mi pomogla... wytknol mi te moje ,,Boze jak mi zle " ,,Jak mnie karze los" ,,Za co to wszytsko" ... w brutalny sposob... dobrze zrobil! ... Glupia jestem no glupia po prostu... On jest taki silny.. przynajmniej stara sie przy mnie byc ... On sie nie smuci ze teskni... wrecz przeciwnie cieszy sie Tesknota... bo dawno czegos takiego nie czul i zapomnial jak to jest... (smiem sadzic).... i wciaz powtarza ze nie ma powodu do smutku bo ejst najszczesliwsyzm czlowiekiem bo ma wszytsko... bo ma mnie .... oj jak piekne i optymistyczne podejscie.... Ale ma racje najgorsze jest to ze poraz kolejny moj mezczyzna ma racje... :) Oczywiscie bywaja i smutne dni kiedy wsyztsko dobija i tesknota dobija jeszcze mocniej .... ale ilekroc tak jest ... zyje przyszloscia nasza ... tylko nasza.... Skoncze sie uzalac nad soba ... plakac.... zgrzytac zebami i miec pretensje do calego swiata... Musze sama wziasc w garsc siebie i cale zycie ... Po raz kolejny podejmuje walke o SZCZESCIE mam nadzieje ze tym razem ... nie doznam porazki ....
W Myślach-Jestem koło Ciebie...
W Marzeniach-Jesteśmy w odległym niebie...
W Śnie-Czule przytuleni...
W Miłości i szczęściu-słodko otuleni...
W Nadzieji-Jesteśmy ze sobą do życia końca...
Biegniemy szczęśliwi w Stronę gorącego słonca...
We wierze-Bardzo mocno się kochamy...
Jesteśmy wdzięczni że siebie wspólnie mamy...
I nigdy swej milosci...Nie oddamy...
A NA JAWIE????
Zamykam..oczy...
By zobaczyć Cię....
Bo widzę cię ciągle w moim pieknym snie...
Czuję Twoją bliskość,ciepło Twego ciała...
Przy tobie będę zawszę szczerze się śmiała...
Teraz tęsknota......Ciągle Za Tobą płacze.....
Pytam ciągle kiedy cię zobaczę...
Tym razem na jawie..nie zamykając powiek
Jestem zakochana..jak normalny czlowiek (...)
Nie...
Jak anioł upadły który chce być w boskim gronie...
A ma miłość... z samotną łzą... w złotej...
KORONIE...
...