misz masz mojego zycia
14 stycznia 2007, 19:18
Wrocilam z uczelni ... przyslowiowo padam na mordke... i nie marzy mi sie nic procz ... mojego lozka i cieplego koca... zaliczenia sa :) teraz tylko jeszcze ta zmora macierzowa :) tzn. MATEMATYKA ... Ociagalam sie z napisanem tej notki.. choc musze przyznac ze pisac mam o czym ...
* zaczne od tego iz ujela mnie ta ksiazka ... poprostu cudownie banalna i zwyczajnie ladna jednoczesnie ... Richard Paul Evens : ,,Słonecznik" zeby nie zapomniec z gory napisze : POLECAM ! choc moze ksiazki nie sa moja mocna strona i nie stalam sie w ciagu paru dni ich znawca... to jednak mnie ta powiesc stala sie bliska ..
,, Wszyscy nosimy w glowie obraz tego jak powinno wygladac nasze zycie ... namalowane pedzlem naszych pragnien i celow ... Tymczasem w ostatecznym rozrachunku okazuje sie ze ono nie wyglada nigdy tak jak sobie wyobrazalismy ... W tym tkwi najglebsza tajemnica czlowieczenstwa... Choc wolimy w to nie wierzyc zycie w znacznej czesci ...jest tylko reakcja na okolicznosci" ...
Fragment ,,Słonecznik" ...
* Zszokowala wrecz wiadomosc ... przeczytana na stronie ! Mianowicie w przyszly piatek zespol Boys ma swoj koncert ... w Katowicach w hotelu Novotel ... dzieki Bogu impreza zamknieta bo jeszcze jakis diabel by mnie tam skusil ... Rozmawialam dlugo przez telefon z M ... na poczatku pojawil sie nawet pomysl ze skoro bedzie juz tak blisko moze spotkamy sie ... moze porozmawiamy ... byly .... bo konczac rozmowe wzajemnie chyba dostraczylismy sobie ogromnej ilosci przykrosci ... jego kasząca zlosliwosc i ja probujaca odeprzec ten atak... przynajmniej rozmowa utwierdzila mnie w przekonaniu ze ten czlowiek wogole mi nie pasuje :( ... przykre ale jakze prawdziwe... kiedys tak slepo bladzilam oczami ... tak mocno pragnelam wierzyc i kochac ze wszytsko inne jakby bez znaczenia ... wszytsko to co mialo naprawde znaczenie w czym nie bylo nam dobrze ... nie zauwazalam a moze pragnelam nie zauwazac...
* Pare dni temu ... zadzwonil Pan K ( ten ktory zostanie tatusiem) ... przyjechal po mne i zabral na podwieczorek ... rozmowa byla mila ... duzo o naszej przeszlosci ... jego przyszlosci ... usmiechow milych gestow i slow szczerosci ... powiedzial ze go zadziwiam i to niesamowite ze w tak szybkim czasie wrecz z dnia na dzien staje sie kobieta ... kiedy wysiadalam mialam w zwyczaju pozegnac sie calujac w policzek ... on jednak ubiegl i pocalowal w usta ... dotykajac jezykiem moich warg ... ah dziwna sprawa ... ale tutaj sprawdza sie jak najbardziej teoria ze : nie docenia poki nie straci ...
* Pana P co prawda nie ma ale caly czas czuje jego obecnosc moje cale zycie nasaczone jest nim ... Codziennie piszemy ... rozmawiamy .... i okazujemy sobie duza ilosci zainteresowania ... czuje ze z kazdym dniem traktuje mnie jeszcze lepiej niz wczesniej ( chociaz trudno uwierzyc ze jeszcze lepiej da sie) ... jestem w jakims snie ... bardzo pieknym... slowo cudnym byloby idealnym wyznacznikiem ... Slowo kocham stanowczo za duzo ... stan zakochania pozostawie w ciszy ... zauroczenie i fascynacja tym czlowiekiem ... to trafny obraz moich odczuc ... Ciesze sie ze spotkalam kogos kto potrafi okazac ze drugi czlowiek jest dla niego bardzo wazny ... ze nie wstydzi sie swych uczuc i potrafi mowic o tym glosno i szczerze ! ... ucze sie przy nim ... doceniac... i wazyc slowa ... Jest mi bliska osoba ....
Czasem nachodzi tylko mysl: Czy nie zbyt pieknie zeby bylo prawdziwie? ... Boje sie ...
Ale pesymizm tym razem odrzucam w kat ... a kysz ! jak najdalej ...
Ja przeciez chce byc SZCZESLIWA !!!
Dodaj komentarz